Trasa Jarocin - Wolimierz, bo tam mieliśmy nocleg niecałe 4 godziny z przerwą na siusiu. Gorzej, że śniegu nie widać. Jak zajechaliśmy pod Pensjonat Dom Przysłupowy Educare poczułam się znów jak mała dziewczynka, która przyjechała do babci na wakacje. Stary, naprawde stary a nie wystylizowany na stary dom, klimat, którego nie da się opisać. Jakże niepotrzebnie wystraszona wchodziłam do środka, cieplutko, czyściutko, pachnąco. Lodówka, ciepła woda, a nawet wifi. I przemiły, pomocny właściciel. Jedyny minus-poziom snu będzie zależał od sąsiadów, bo konstrukcja domu przenosi wszystkie dźwięki.
Pierwszy punkt wycieczki po rozpakowaniu i nałożeniu dodatkowej warstwy ciepłych ubrań to Czarci Młyn. Nie wiem, czy mieliśmy takie szczęście, czy nie jest to zbyt popularna atrakcja bo zwiedzaliśmy sami. Po kilku minutach walenia w drzwi wpuściła nas pani jakby lekko zdziwiona naszą obecnością. Zaopatrzeni w przewodniki rozpoczęliśmy zwiedzanie. Dzieci zapamiętały na pewno, że mąka jest materiałem wybuchowym, że piec do pieczenia chleba trzeba rozpalać 6 godzin i że wszystko działało na wodę a nie na prąd a na zakończenie popróbowaliśmy chlebka wypiekanego w tym tradycyjnym piecu ze smalcem/masłem i czarnuszką. A wszystko to ZA DARMO.
I tak zrobiła się pora kolacji. Ciężko zjeść dobrze w Świeradowie Zdroju bez rezerwacji. A że my byliśmy naprawdę przemarznięci zdecydowaliśmy się na ryzykowny krok i weszliśmy do knajpki, w której połowa stolików była wolna. Ale nam było już wszystko jedno co, byle było ciepłe. Jakże miło nas Bar Pod Słoikiem zaskoczył. Tak jak wtedy kiedy wylądowaliśmy na Przystanku Wrocek (możecie o tym poczytać tutaj) zupełnym przypadkiem trafiliśmy do kulinarnego raju. Proste menu, w którym każdy znalazł coś dla siebie, miła obsługa, wyśmienity krem czosnkowy podawany w ... słoiku i wystrój oczarowały nas wszystkich. Nie wiem czy jeszcze kiedyś będzie nam dane, ale jeśli nie to gorąco polecamy wszystkim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz