wtorek, 18 grudnia 2018

Z wizytą u świętego Mikołaja

Coraz bliżej święta, coraz bliżej święta... A skoro tak to trzeba zorganizować odwiedziny u świętego. Czyli kierunek Laponia... pod warunkiem, że ma się kasy jak śniegu. A jak jest to polska zima (czytaj śniegu co kot napłakał) to można poszukać na naszej ziemi ojczystej miejsc gdzie pan Mikołaj mieszka. Najbliżej Wielkopolski mamy Kołacinek. Kraina św. Mikołaja otwarta jest od połowy listopada, czyli dość wcześnie by wejść w klimat nie odrywając się od ostatnich przedświątecznych przygotowań. Jadąc na miejsce zwątpiliśmy czy to aby na pewno możliwe żeby tak sławna osobistość mieszkała na takim za przeproszeniem wypuczajewie ale jednak. Po przekroczeniu bramy i wydaniu niebagatelnej sumki na bilety zaczynamy zwiedzanie. Oprowadzeni przez Czerwonego Kapturka mamy powtórkę z bajek dzieciństwa. Wszyscy dorośli w grupie, zanudzeni na śmierć i zmarznięci na kość przemieszczają się smętnie za przewodniczką, ale dzieci są o dziwo dość zainteresowane.



Po godzinnym spacerku, troche już zniecierpliwieni docieramy do sali tronowej. Krótka wizyta w sekretariacie i wkońcu...jest i on. Sam święty. Trzy szybkie pytanka, mini sesja i po krzyku. Nie da się przemilczeć niesmacznego zachowania aniołka, który teatralnym szeptem zachęcał nas do dodatkowej atrakcji dodatkowo płatnej w postaci losowania prezentu z wora. Eh... Pod ogrzewanym namiotem na pociechy czekało jeszcze kilka atrakcji. Wart polecenia młyn do mielenia złych postępków-każdy pretekst do rachunku sumienia dobry. Zwłaszcza, że na pamiątke został certyfikat grzeczności. Cała wizyta ok 3 godzinki. Za tą cene spodziewałam się większego wow ale magia świąt jest przecież bezcenna;-)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz