Bardzo czasochłonne to to nie było, więc postanowiliśmy zaatakować Hydropolis. Subiektywnie rzecz ujmując: nie polecam. Drogo, nieciekawie, wspomnień niewiele.
Od 9 lat jestem mamą, sprowadziłam na świat syna. Od 2 lat jestem też macochą, bo w pakiecie z mężem dostałam 2 córki z jego pierwszego małżeństwa. Od przysłowiowego zawsze szukam pomysłów na to jak wspólnie spędzać czas żeby przy niskim budżecie, a często też ograniczonym czasie zapewnić wszystkim maksimum funu. Te pomysły, które udało mi się zrealizować postanowiłam spisać w formie bloga. Może inny rodzic skorzysta... A nawet jak nie dzieciaki będą miały świetną pamiątkę.
środa, 12 grudnia 2018
Wrocław cz III
Jeden dzień i dwdzieścia krasnali później postanowiliśmy popływać. Parostatkiem w piękny rejs... po Odrze. Ale więcej frajdy zapewniła nam Polinka. Odra widziana z wagonika kolejki zrobiła na pociechach większe wrażenie.
W tak zwanym międzyczasie pogoda postanowiła się zepsuć. A od ciepłego auta dzieliła nas rzeka i 15 minut spaceru. Postanowiliśmy więc obrać kierunek przeciwny, żeby dopaść jakąś taksówkę. I tak przedzierając się przez co najmniej niemiłe zakamarki miasta wpadliśmy na Przystanek Wrocek. Miejsce trudno odnaleźć i gdyby nie to, że byliśmy już kompletnie przemoczeni w życiu bym tam nie weszła ale czasem to palec Boży musi nas popchnąć w nieznane i tak było tym razem. Jedna z najlepszych, najsmaczniejszych i najprzyjaźniejszych knajp w jakich zdarzyło nam się jeść. Po obiadku taksówką do auta, autem do hotelu, suche ciepłe ubranka i kierunek Ogród Botaniczny Uniwersytetu Wrocławskiego. Miłe, spokojne popołudnie, uwieńczone sesją zdjęciową w pięknej scenerii. I kilka krasnali. Kurtyna
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz